DlaLejdis.pl
Czy mając ciągły kontakt ze światem narkotyków, broni i panującej powszechnie przemocy można pozostać dobrym człowiekiem? Randy Alcorn przekonuje, że tak. Jedną z cech, którą musi wyróżniać się dobry kandydat na policjanta, musi być z pewnością odwaga. Młody człowiek, który większą część swojego życia poświęci na walkę z przestępcami, musi zdawać sobie sprawę z tego, że niekiedy przyjdzie mu łamać zasady, naginać prawo i balansować na krawędzi tego, co uważa za słuszne, a co za niedopuszczalne. Każdy dzień stawia Adama, Shane’a, Nathana, Davida i innych policjantów w sytuacjach, w których od ich wyboru zależy nie tylko ich życie, ale również życie innych osób. Jednocześnie mężczyźni, których działanie ma być szybkie i skuteczne, mają ochotę krzyczeć z bezsilności, gdy dzieją się rzeczy, które trudno racjonalnie zaakceptować. To właśnie takie ekstremalne sytuacje wymuszają spojrzenie z innej perspektywy na swoje dotychczasowe dokonania, które w obliczu tragedii niejednokrotnie stają się bezwartościowe.
Gdy w wypadku ginie córka Adama, lokalna społeczność jest poruszona wydarzeniem, któremu przecież można była zapobiec. Gdyby Mike nie był pod wpływem używek, gdyby Emily nie poszła do Hannah, gdyby jechała inną trasą... Po czasie rozpaczy i żałoby powraca świadomość, że życie trwa, choć ukochanej córki nie ma już wśród żywych. Pozostali jednak żona i syn, którzy nadal oczekują, że „mężczyzna będzie mężczyzną”, który każdego dnia staje w obronie słabszych, ale jednocześnie przyjmuje odpowiedzialność za swoich najbliższych. Szczególnie jednak przed osieroconym ojcem staje zadanie odbudowania, a właściwie stworzenia więzi z synem, który do tej pory pozostawał ukryty w cieniu. A kontakt z nastolatkiem wcale nie jest łatwy, o czym przekonuje się również Nathan – jego piętnastoletnia córka Jade wcale nie ma ochoty na podporządkowanie się zasadom randkowania wprowadzonym przez ojca. Shane ma o tyle szczęście, że Tyler chętnie spędza czas z nim, jednak po rozwodzie z matką chłopca jego kontakt z synem pozostaje ograniczony. I tylko David jeszcze nie miał okazji, by naprawdę zaistnieć w życiu Olivii i jej mamy Amandy. Wszyscy jednak decydują, że należy poczynić pewne deklaracje, które będą wiązały grupkę współpracowników i przyjaciół czymś więcej niż tylko sympatią – ma to być uroczysty akt zawierzenia życia swojego i swojej rodziny Bogu i deklaracja postępowania w sposób zgodny z Jego nakazami. Z czasem chęć złożenia podobnego oświadczenia zgłasza coraz więcej osób, początkowo niechętnych religii.
Powieść Randy’ego Alcorna z pewnością nie spodoba się feministkom i tym, którzy sprzeciwiają się tradycyjnemu podziałowi ról w rodzinie i społeczeństwie – kobieta to matka i opiekunka domowego ogniska, a mężczyzna to ten, który prowadzi przez życie swoje małe „stadko”, zarabia na utrzymanie i samodzielnie ustala zasady. Jako uzasadnienie takiego stanu rzeczy sięga się po religię – w końcu autor to duchowny protestancki. Warto w tym kontekście zaznaczyć, że „Odważni” to odbicie amerykańskiej, purytańskiej mentalności rodem ze Środkowego Zachodu. Stany Zjednoczone to nie tylko rozpasane i rozpustne wielkie miasta wybrzeży – to również bardzo konserwatywne, zamknięte społeczności, w których istnieje wyraźny podział rasowy, pastor cieszy się respektem większym niż szeryf, a rozmowy o ostatniej mszy prowadzą zarówno dzieci podczas lunchu, jak i stróże prawa. Jeśli ktoś właśnie o takim życiu marzy, „Odważni” przekonają go do podążania obraną ścieżką i głośnego nawoływania do nawrócenia (choć obawiam się, że w Polsce od razu zostanie uznany za świadka Jehowy). Jeśli natomiast ktoś nie akceptuje obecności religii w życiu publicznym i nie chce funkcjonować w myśl utartych schematów, szybko odrzuci książkę Alcorna. Uważam jednak, że choć nie można nazwać „Odważnych” dobrą literaturą, a z wieloma poglądami i postulatami naprawdę trudno się zgodzić nawet najbardziej zagorzałym wiernym, czasem warto sięgnąć po pozytywną, idealistyczną wizję świata chociażby po to, by zdecydować, co można zmienić na lepsze w swoim życiu na swoich zasadach.