Tylko wtedy słowo jest prawdziwym słowem, gdy ma siłę przyciągania. Musimy zatem dostać obuchem w głowę, doświadczyć huraganu, jaki przychodzi wraz z Duchem Świętym, zamiast zniechęcenia, które pojawia się, gdy czeka się na owoce, a one nie przychodzą. Takiego huraganu, zdaniem Jose Prado Floresa, potrzeba dzisiejszemu Kościołowi. Chrystus „musi wjechać”, dosłownie „wjechać” ze swoim zrozumieniem tej prawdy do serca człowieka. Huragan ma zaskakiwać różnorodnością charyzmatów i posługi, a nie usypiać przy analizach i kalkulacjach, co niestety jest dość powszechne i stanowi argument w dyskusjach między wierzącymi, a ateistami, na korzyść tych drugich – pisze Agnieszka Zawiślak o książce "Nowi ewangelizatorzy dla Nowej Ewangelii".
Rybacy znad Jeziora Galilejskiego przyzwyczaili się do zarzucania sieci zawsze z lewej strony. Ich działanie stało się normą. Nikt nie chciał i nie odważył się kwestionować tych ustaleń, do czasu… Rutyna zazwyczaj zabija kreatywne myślenie i trzyma wszystkich w duszącej monotonii. Żeby się z niej wyzwolić, trzeba przełamać schematy zakorzenione w umyśle ludzkim i sercu, które są jakby „ptakami na uwięzi”.
Jose Prado Flores, jako symbol takiego „przełamania”, podaje opowiadanie o bogatym przedsiębiorcy, który wybrał się na spacer do lasu. W pewnym momencie zboczył z drogi i zgubił się. Odnalazł osadę, a w niej rodzinę spożywającą posiłek. Gospodarze poczęstowali go kubkiem mleka oraz talerzem śmietany. Gość zdziwił się, że jego nowi znajomi ograniczyli się tylko do produktów pozyskiwanych z jednego źródła jakim była krowa, a zapomnieli o innych, które znajdowały się wokół ich domu i w ten sposób ograniczali swoje możliwości. Sytuacja kryzysu, wszystko jedno czy będzie to kryzys ekonomiczny, rodzinny, wspólnotowy, wewnętrzny, a więc, gdy nasz jedyny punkt oparcia zostaje zepchnięty ze skały do wąwozu, wyzwala w nas wewnętrzne siły, a ta postawa pociąga idące za tym widoczne zmiany w życiu zewnętrznym. W zamian za jedną krowę możemy otrzymać od losu o wiele więcej niż się spodziewamy. Ale, żeby się o tym przekonać, nasza jedyna biedna „żywicielka” musi być strącona do wąwozu, a my musimy otworzyć się na nową sytuację.
Autor podkreśla, że Kościół powinien odważyć się strącić kilka krów do wąwozu. Nie da się zawsze tak samo przekazywać podstawowych zasad Ewangelii, choć nie zmienia to faktu, że same zasady pozostają nienaruszalne. Na początku jest i pozostanie głoszenie Ewangelii, a dopiero później przychodzi czas na katechezę.
Tylko wtedy słowo jest prawdziwym słowem, gdy ma siłę przyciągania. Musimy zatem dostać obuchem w głowę, doświadczyć huraganu, jaki przychodzi wraz z Duchem Świętym, zamiast zniechęcenia, które pojawia się, gdy czeka się na owoce, a one nie przychodzą. Takiego huraganu, zdaniem Jose Prado Flores, potrzeba dzisiejszemu Kościołowi. Chrystus „musi wjechać”, dosłownie „wjechać” ze swoim zrozumieniem tej prawdy do serca człowieka. Huragan ma zaskakiwać różnorodnością charyzmatów i posługi, a nie usypiać przy analizach i kalkulacjach, co niestety jest dość powszechne i stanowi argument w dyskusjach między wierzącymi, a ateistami, na korzyść tych drugich.
Jose Prado Flores stawia prostą diagnozę. My wszyscy, jako chrześcijanie, jesteśmy wciąż niewystarczająco zewangelizowani. Najboleśniej ten defekt odczuwają ci, do których jest kierowane słowo Ewangelii, a zwłaszcza ci, którzy zagubili się w świecie oferującym różnorakie pomysły na szczęście. Drzewo poznaje się po owocach. Jeżeli Kościół katolicki zrzesza tłumy, które otwierają się na Jezusa i zmieniają swoje życie, to powinniśmy dalej stosować te schematy, ale kiedy nie przynoszą one trwałego owocu, wówczas trzeba zarzucić sieć z drugiej strony. Jeśli relatywizm moralny zbiera swoje żniwo, to trzeba się zastanowić czy przekaz jest jasny, czy głosimy czysty kerygmat. Głoszenie Słowa to nie jest zwykły rytuał, książkowy wykład, cytowanie klasyków, konferencje. To Żywe Słowo, które ma siłę, gdy rodzi się z doświadczenia i działania przez doświadczenie. Ewangelizacji uczy się tylko ewangelizując, zaznacza autor.
Tylko ten, który doświadczył mocy Żywego Słowa, który otworzył drzwi swego serca, biegnie, może dać przekonywujące świadectwo o tym, co mu się przydarzyło. Jeśli tego mu brak, nie jest nowym ewangelizatorem. Może być niezłym wykładowcą, nauczycielem, ale nie ewangelizatorem. Znakiem szczególnym ewangelizatora nie jest obciążenie krzyżem bólu i cierpienia. Chrześcijaństwo to nie religia krzyża, lecz mocy krzyża, która udziela się innym.
Książka „Nowi ewangelizatorzy dla Nowej Ewangelizacji” może być przewodnikiem zarówno dla tych, którzy pierwszy raz usłyszeli słowo kerygmat, jak i dla tych, którzy zrozumieli, że kerygmat nie potrzebuje nieewangelicznej pobożności, ani nie musi być zastępowany przez objawienia prywatne. Lektura tej książki nie jest czasem zmarnowanym. To książka, która jest wołaniem o Ducha Świętego - Jego nowy powiew i nowy kształt Kościoła, który wciąż pozostaje Tym samych Kościołem. To również podręcznik dla tych, którzy odczuli w sobie po raz pierwszy moc i zapał ewangelizatorski, jak i dla „starych” ewangelizatorów, by nie zazdrościli tym pierwszym, ale dali się ponieść ich entuzjazmowi.
Przesłanie tej książki jest proste - wszyscy powinni ewangelizować, bo od tego zależy nasze zbawienie i zbawienie tych, których mamy obok. Miłość Chrystusa przynagla nas i powinniśmy jak najszybciej odzyskać stracony czas.